Są takie książki, których się nie zapomina, które przyprawiają o zawrót głowy, które wzbudzają tak wiele różnych emocji, że człowiek czuje się jak na kolejce górskiej. I muszę przyznać, że "Jak dawniej leczono", właśnie do takich książek należy. To nie jest zdecydowanie lekka lektura, nie jest to także powieść pełna akcji, a mimo to – wciąga do tego stopnia, że nim się obejrzymy – docieramy do ostatnich stron tej książki.


Szok, niedowierzanie, zdziwienie, śmiech, obrzydzenie – to tylko czubek góry emocji jakie wzbudza w czytelniku ta książka. Książka ta rozbudza chęć zgłębiania wiedzy i dla mnie ilość przedstawionych w niej faktów była zwyczajnie... niewystarczająca, bez ogródek zatem powiem, że czułam ogromny niedosyt. Brakuje mi w niej uzasadnień ówcześnie stosowanych zabiegów, gdyż jedynie w niewielkiej części jest podawane wyjaśnienie powodów stosowanych "kuracji". Brakuje mi także wzbogacenia o współczesne odkrycia, które obalałyby bądź potwierdzały stosowanie wybranych metod leczenia. Gdybym się miała przyczepić do formy, to mogłabym – ponieważ dużo faktów jest przedstawianych niezależnie od siebie, natomiast układ książki sugeruje, że będzie w niej zachowana pewna płynność. Przyznajmy jednak, że w takich pozycjach nie o płynność chodzi, a o zaszokowanie czytelnika i przedstawienie faktów historycznych w jak najbardziej realny sposób, mimo iż wydają się kompletnie nierealne. I to autorowi się udało – nieprzyjemne fakty zebrane na dwustronach z pewnością nie będą zapomniane. Jakikolwiek medyczny horror to przy tej lekturze tak zwany "pikuś".


Dowiadujemy się z niej o abstrakcyjnych sposobach leczenia (jak wpychanie do gardła martwej myszy, szpikulce wbijane w oczy), dziwnych wierzeniach, które wyśmiałoby dziecko z podstawówki (jak takie, że lemingi biorą się z powietrza, a nie poprzez rozmnażanie starszych osobników), czy metodach, które szybko wysyłały pacjenta na drugi świat (chyba jednym z najbardziej przemawiających do wyobraźni był opisany przypadek śmierci Georga Waszyngtona, któremu na ból gardła upuszczano krew tak gorliwe, iż zmarł następnego dnia).

Budzące przerażenie opisy sekcji zwłok i "lekarzy", którzy w owych zakrwawionych i śmierdzących kitlach szli odbierać porody (dlatego co rozsądniejsze kobiety rodziły w domach, zamiast w szpitalach, gdyż szanse na przeżycie w szpitalu były znikome). Abrahamowi Lincolnowi cierpiącemu na melancholię (jak wtedy mówiono) dawkowano tabletki z rtęcią, dziw zatem, że mimo takiego zatrucia organizmu ten człowiek potrafił jeszcze jakoś egzystować. Faszerowanie rtęcią było zresztą powszechne i przyczyniało się do śmierci wielu dzieci ("leczono" nią ząbkowanie u dzieci, przez co wiele z nich zmarło na skutek zatrucia toksynami). Wirowanie, przypalanie, gotowanie zwłok ludzkich, "operacje" przeprowadzane bez środków znieczulających, wszelkiego rodzaju dziwne, bolesne zabiegi i urządzenia mające na celu powstrzymanie chłopców przed masturbacją i dorosłych mężczyzn przed polucjami....  Zresztą, kobiet także nie oszczędzano – może poza ciekawą techniką leczenia histerii, kiedy to pacjentka udawała się do lekarza, a ten wywoływał u niej orgazm (zwany paroksyzmem), co chwilowo "łagodziło objawy choroby" (zresztą w tym miejscu gorąco polecam film: "Histeria, romantyczna historia wibratora", którego mimo tytułu proszę nie kojarzyć z filmem erotycznym, a romantyczną komedią z wątkami medycznymi jak najbardziej mającymi miejsce w historii), także poza tym epizodem, mamy np. opisy pijawek przyczepianych do pochwy, gdzie niektóre "gubiły się" w organiźmie pacjentki, jednakże lekarze "dla dobra pacjentki", aby "niepotrzebnie jej nie stresować" najczęściej przemilczali ten fakt, wierząc, że pijawka "znajdzie drogę wyjścia".
 

Wszystko to miało miejsce w imię prawdziwej medycyny, publikacji w pismach naukowych, wiedzy, jaką lekarze zdobywali na uniwersytetach i jaką czerpali z ksiąg medycznych nierzadko oprawianych w ludzką skórę (sic!). To nie byli jacyś szamani czy obwoźni naciągacze, to byli medycy, lekarze, chirurdzy, felczerowe postrzegani jako profesjonaliści!
 

Chciałoby się powiedzieć... uff... jak dobrze, że te czasy już za nami... A jednak nie byłabym tego taka pewna. Bo skoro przez ponad dwa tysiące lat lekarze robili tak wiele głupot, tak bardzo szkodzili pacjentom, testowali na nich swoje kuracje, albo robili czynności, które miały jedynie dobrze wyglądać, ponieważ nie mogli przyznać się do swojej niewiedzy..... to jaką mamy pewność, że dziś miałoby być inaczej?

Na pewno trudno kwestionować docenienie higieny i jej przestrzeganie w szpitalach (choć jednocześnie , nadal jest nie wystarczające - polecam ten tekst na Wellnessday.eu:  Pobyt w szpitalu - to ryzyko infekcji, a nawet śmierci - raport WHO), na pewno powinniśmy się cieszyć z możliwości przedłużania życia za pomocą przeszczepów i operacji chirurgicznych (choć jednocześnie wśród wielu krajów mamy do czynienia z handlem ludźmi na organy) i na pewno rozwój farmakologii zminimalizował różne pomysły na wtykanie sobie martwych bądź prawie martwych zwierząt w różne miejsca (w czymkolwiek to miało pomóc). Z drugiej jednak strony, choć penicylina miała znaczny wpływ na ratowanie ludzkości, to cały przemysł farmaceutyczny jest dziś po prostu biznesem, który na celu ma maksymalizowanie zysku, a nie zdrowie społeczeństw. W interesie koncernów farmaceutycznych leży wykrywanie i nazywanie nowych chorób, na które mamy "lekarstwa", bądź wymyślanie chorób, na które może pomóc wymyślony specyfik (aby wesprzeć jego sprzedaż). Z tego względu firmy farmaceutyczne kontrolują zarówno uczelnie medyczne jak i pisma medyczne, sponsorują konferencje naukowe i puszczają swoich przedstawicieli do gabinetów lekarskich z szerokim wacharzem korzyści finansowych i rzeczowych, tylko w imię większej sprzedaży danego leku. Z tego względu to koncerny lobbyją na rzecz ustalania wygodnych dla nich norm, ponieważ manupulując statystykami (np. Dopuszczonej normy poziomu cholesterolu) mogą sobie zapewnić większy zbyt leków. Rtęcią faszeruje się dzieci nadal (polecam zainteresować się składem szczepionek – jednakże lekarza o to pytać nie warto, lekarz pojęcia o tym nie ma – w tym tekście znajdziecie linki do składu i ulotek od stosowanych obecnie szczepionek: Szczepienia - to musisz wiedzieć zanim zdecydujesz się zaszczepić dziecko),  a ilość chemii jaką spożywamy w produktach modyfikowanych genetycznie i przetworzonych chemicznie sprzyja rozwojowi chorób autoimmunologicznych, których "leczenie" polega najczęściej jedynie na łagodzeniu objawów kolejną chemią (tabletkami). Te same firmy także sponsorują kampanie społeczne typu "nie bój się swojej depresji", tylko po to by lekarze znacznie częściej ją diagnozowali, a tym samym – wypisywali więcej lekarstw. Można by o tym pisać i pisać....

Z tego względu przyznaję, iż zamiast kończyć czytanie z ulgą czy satysfakcją, książkę zamykamy z dozą niepewności i refleksji nad dzisiejszym poziomiem leczenia. Pomijając jednak moje osobiste zdanie na temat lekarzy i przemysłu farmaceutycznego – gorąco zachęcam do przeczytania "Jak dawniej leczono". Fascynująco szokująca pozycja, obok której nie można przejść obojętnie.
A jeżeli i Was najdą po tej lekturze refleksje, podzielcie się z nami: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

 

Beata Mąkolska, red. nacz.

 

 

Informacje od wydawcy:

Na ból zębów historyk Pliniusz Starszy zalecał nacieranie ust lewym zębem hipopotama i jadanie popiołu ze spalonego wilczego łba. Jan z Gaddesden, doktor nauk medycznych z Oksfordu, zawieszał łebki kukułek na szyjach epileptyków. Osiemnastowieczni studenci medycyny z Nowego Jorku zwykli rzucać z okien odciętymi kończynami pacjentów, a na publiczne sekcje zwłok sprzedawano bilety…

Od starożytnej Grecji niemal do drugiej wojny światowej medycyna wyrządzała ludziom więcej złego niż dobrego, bardziej szkodząc, niż pomagając. Historyk David Wootton stwierdził: „Od 2400 lat chorzy uważają, że lekarze postępują właściwie; przez 2300 lat było to błędne mniemanie.” Dopiero w XX wieku medycyna poniekąd odzyskała rozsądek – zbyt późno dla wielu cierpiących. Hipokrates zapewne byłby tym przerażony.

Ta skrząca się czarnym humorem książka w pasjonujący sposób opisuje najdziwniejsze i najbardziej przerażające koncepcje medyczne od starożytności do XX wieku. Wspomina również o tych lekarzach, uczonych i myślicielach, którzy nieświadomie przyczynili się do zacofania w zakresie teorii i praktyki medycznej, zwalczając schorzenia wraz z… pacjentami, z niemal komicznym zapałem i łatwymi do przewidzenia rezultatami. Przeraża fakt, że wszyscy „specjaliści”, o których mowa, w swoich czasach należeli do czołowych autorytetów w dziedzinie medycyny.

Autor:    Nathan Belofsky
Liczba stron: 226
Format:    122x194
Oprawa:   Oprawa miękka
Wydawnictwo RM
Rok wydania:    2014

 

Książki polecane

Każdy zna kostkę Rubika, charakterystyczny kształt i kolory, zabawka, która jednocześnie jest narzędziem do rozwijania umiejętności logicznego myślenia i pamięci. Kto z nas nie próbował jej kiedyś ułożyć, albo przekonać do tego kogoś bliskiego?

 

Strona, na której aktualnie się znajdujesz używa plików cookies w celu poprawnego funkcjonowania. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień cookies w przeglądarce. Wiecej informacji na temat plikow cookies oraz jak je usunac zobacz strone o plikach cookie.

  Akceptuje pliki cookie na tej stronie.
wellnessday.eu