Toksyczne rodzeństwo
- Szczegóły
- Redakcja Redakcja
- Opublikowano: 28 luty 2023 28 luty 2023
Poniższa treść jest fragmentem książki: Wolna i szczęśliwa. Jak wyzwolić się z toksycznego związku. Maciej Bennewicz, Anna Jera
Toksyczne rodzeństwo
Cisza – koan
– Czasem mam wrażenie, że są we mnie dwie osoby. Zwłaszcza teraz, gdy kontakt z innymi ludźmi odbywa się tak często przez kamerkę i mikrofon w laptopie.
– Dwie? – spytał nieco zaskoczony wyznaniem przyjaciela.
– Jedna z osób, a może to jest po prostu jakiś głos wewnętrzny czy inne licho, ty będziesz wiedział lepiej, jak to nazwać, w końcu jesteś psychologiem. – Westchnął. – Jedna z tych osób we mnie – powtórzył – jest, a może była… powiem szczerze… na krawędzi rozpaczy. Czuję jej smutek niemal w każdej chwili. Ona walczy o przeżycie.
– Stary, nigdy mi o tym nie mówiłeś. – Przyjaciel wyraźnie się zaniepokoił.
– Ale teraz mówię. – Znów westchnął. – A druga osoba we mnie jest do bólu pragmatyczna. Wie, że musi sobie poradzić, ciągnie tę pierwszą. Wkłada maskę wesołka. Żartuje, czasem ironizuje, często jest cyniczna, ale postępuje tak tylko po to, żeby przykryć rozpacz tej pierwszej.
– Kurczę, stary, to wygląda jak depresja, to poważna sprawa. – Przyjaciel wyprostował się i nagle spoważniał.
Mówił jednak dalej, jakby ignorując poważną reakcję przyjaciela.
– Widzisz, nie pamiętam ani dnia od wczesnego dzieciństwa, ani jednego dnia, w którym czułbym spokój i bezpieczeństwo. Zawsze, w każdej chwili w mój świat mógł wtargnąć despotyczny ojciec i mnie zbić, a w najlepszym przypadku skrzyczeć. Matka mogła się rozchorować, a rodzeństwo dołożyć swoje. Jeśli ojciec mnie nie zbił, byli i bili oni, a ja byłem młodszy. Wiem, wiem, co powiesz, czytałem o tym artykuł w jakiejś gazecie, że traum z dzieciństwa tak łatwo się nie usuwa. Ale ja mam czterdzieści lat. Niejedno przeżyłem. Ojciec od dawna leży w grobie.
– Wiem – przytaknął przyjaciel.
– Siostra pokazała mi pewnego dnia zdjęcia z dzieciństwa i powiedziała: „Byłeś takim radosnym, pogodnym dzieckiem”. – Zaśmiał się, ale nie był to śmiech radosny, raczej rodzaj łkania, które miało udawać śmiech. – Powiedziałem wtedy do niej: „Na tym zdjęciu mam siedem lat, nic o mnie nie wiesz. Na zdjęciu, które mi pokazujesz, byłem zrozpaczony. Ojciec chwilę wcześniej mnie zlał. Uśmiecham się, bo zaczęłaś mnie wtedy łaskotać, ale to również sprawiało mi ból. Nie znosiłem twoich łaskotek, ale ty nigdy nie przestawałaś. Pamiętam, jak kiedyś zsikałem się pod wpływem łaskotania, a tobie sprawiło to jeszcze większą radość. Potem z bratem wyzywaliście mnie od «szczochów»”. Wiesz, co odpowiedziała siostra?
– Domyślam się. Pewnie powiedziała, że przesadzasz i że ojciec wcale nie był taki zły, a łaskotek nie pamięta.
– Owszem, dokładnie to powiedziała, jakbyś tam był. Być może ona nie ma w sobie dwóch głosów, dwóch osób jak ja?
Wstał, poszedł do łazienki, umył twarz w zimnej wodzie i po chwili znów usiadł przed ekranem komputera. Przyjaciel ciągle tam był, gdzieś po drugiej stronie, daleko. Zadziwiająco iluzorycznie blisko za cienką warstwą szkiełka matrycy.
– Wszystko w porządku? – spytał.
– W porządku. Wszystko okej. Pytałeś mnie nie tak dawno, co jest źródłem mojej siły. Co sprawia, że pomimo rozlicznych przeciwności i… tak zwanego trudnego dzieciństwa daję sobie radę w życiu? Pisałeś wtedy chyba artykuł o motywacji. Nie umiałem wówczas jasno odpowiedzieć. Pewnego dnia, już po naszej rozmowie, usłyszałem w radiu fragment audycji. Nie wiem, kto w niej występował ani czego dotyczyła. W każdym razie padły tam dwa zdania, które zapamiętałem: „Wszyscy mieliśmy trudne dzieciństwo” i „Najgorszą zarazą jest wmawianie ludziom, że jest jakaś normalność, do której powinni dążyć, jakieś szczęście, które mają uzyskać. Wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu nienormalni i zarazem normalni. Normy to iluzje”. Tak brzmiała konkluzja i wiesz co?
– Tak? – Przyjaciel poruszył się przed kamerką laptopa.
– Ten głos wewnętrzny, to moje drugie „ja” pełne żalu najpierw ucichło, a potem zniknęło, ale zniknął również ten pierwszy głos, głos cynika. Jakby były kompletem.
– I co się zamiast nich pojawiło? – spytał przyjaciel.
– Nic. Cisza. I coś w rodzaju tęsknoty. Nie umiem tego jeszcze nazwać. Dlatego wciąż się zastanawiam, co jest źródłem mojej siły. Może ta cisza, która zawsze tam była? Może cisza?
Interpretacja
Kolejność
Nasz stosunek do rodzeństwa bywa często przejawem idealizacji, wynika z wzorca rodzinnej jedności. Brat i siostra to przecież rodzina, więzy krwi, wyjątkowe połączenie. W rodzinie jednak występuje ogromna liczba czynników wpływu, które oprócz oczywistych, takich jak biologia, dziedzictwo genetyczne, płeć, oddziałują na rozwój każdego dziecka. Model wychowawczy, otoczenie, tradycja rodzinna, wyznawana religia, przyjęty styl funkcjonowania, normy, wartości, presja otoczenia, pozycja społeczna rodziców – wszystko to wpływa na atmosferę kształtującą osobowość dziecka i jego późniejsze nawyki. Rodzina – w niej tworzy się człowiek.
Z naszych wieloletnich doświadczeń w pracy z ludźmi wynika, że paradoksalnie wspierające relacje pomiędzy rodzeństwem to raczej rzadkość niż norma. Jednym z silnych czynników wpływu jest kolejność narodzin. Pierwsze dziecko w rodzinie bywa poddawane szczególnej presji. Rodzice uczą się wszystkiego, co dotyczy codziennej opieki najpierw nad noworodkiem, później niemowlakiem i wreszcie nad małym dzieckiem. Dla nich zarówno role rodzicielskie, jak i zadania opiekuńcze są nowe. Wszystko robią po raz pierwszy i popełniają mnóstwo błędów. Są nadmiernie kontrolujący, a jednocześnie przesadnie opiekuńczy, reagują na najmniejsze sygnały płynące od dziecka, lecz nie wszystkie rozumieją. Słowem, jest to okres prób i błędów. Uczenia się ról, wyciągania wniosków i najczęściej przesadnej opiekuńczości. Butelki są trzykrotnie wyparzone, każdy posiłek przyrządzany od nowa, pielucha zmieniana co godzinę, pokój dziecka odkażany.
Jeśli w rodzinie pojawia się kolejne dziecko, i to szybko, malec zostaje równie szybko zdetronizowany i nawet gdy ma dwa latka, a jego siostrzyczka lub braciszek miesiąc, słyszy, że jest starszy, a zatem w pewien sposób odpowiedzialny i zaliczany do grona „dorosłych”. Potem słyszy również, że powinien się opiekować, ustępować, dawać przykład, a w wielu rodzinach po prostu przejmuje część zadań rodzicielskich i wówczas odpowiedzialny starszy braciszek w wieku lat sześciu opiekuje się w przedszkolu młodszą siostrzyczką lat cztery. Najstarsze dzieci zatem szybko dorośleją, a średnie w rodzinie wielodzietnej najgorzej sobie radzą, między innymi dlatego, że kolejne, młodsze dzieci, zwłaszcza w okresie, gdy rodzice są już starsi, a nowe maleństwo ożywia ich związek, zostają odsunięte. Teraz kolej na nie, aby stać się dorosłymi i „nie przeszkadzać” – mają być odpowiedzialne, pomocne, opiekuńcze wobec najmłodszego dziecka. W strukturze pokoleniowej z powodu kolejności pojawiania się w rodzinie najbardziej tracą dzieci środkowe. Jeszcze chwilę wcześniej to one były maleństwami. Nagle ich beztroskie dzieciństwo znika wraz z pojawieniem się kolejnego pretendenta lub pretendentki do bycia „księciem” albo „księżniczką” mamusi lub tatusia.
Najstarsze dzieci radzą sobie wtedy już całkiem nieźle, gdyż od lat wiedzą, czym jest samodzielności i dorosłość. W pewien sposób dorosłymi stały się często w wieku lat dwóch, trzech, czterech, pięciu, gdy usłyszały, że teraz już muszą być dorosłe, mądrzejsze, bardziej odpowiedzialne, samodzielne, gdyż pojawił się mały następca – braciszek lub siostrzyczka. Rodzice szybko zapomnieli, że ich starszy sześciolatek to wciąż dziecko i że będzie nim co najmniej przez kolejną dekadę. Najstarsi szybko się usamodzielnili, gdyż uwaga rodziców przesunęła się naturalnie w stronę dzieci młodszych. Pozostają więc w pewien sposób psychologicznie sami, zdani na siebie, należy im się mniej czułości, głasków, opieki, rozumienia – bo przecież są już starsi, czyli w pewien sposób dorośli, i „tacy samodzielni”.
Z inną sytuacją mamy do czynienia, gdy różnica wieku między rodzeństwem jest duża, a w rodzinie jest tylko dwoje dzieci. Każde z nich wychowuje się jak jedynak i w związku z tym może powstać pomiędzy nimi rywalizacja lub kompletna obojętność emocjonalna, a nawet wrogość. Zwłaszcza gdy nowy członek rodziny pojawia się w okresie buntu nastolatka. Tak oto pierwszym wampirem może stać się siostra lub brat. Stosuje przecież ten sam repertuar trików co dorosły wampir, a dziecko z natury jest narcystyczne i egocentryczne, bo przecież w ten sposób zwraca na siebie uwagę, buduje zasoby, testuje otoczenie, woła o pomoc. A zatem starsze lub młodsze z rodzeństwa może manipulować, kłamać, oszukiwać, przeinaczać fakty, zrzucać odpowiedzialność na siostrę lub brata, wykorzystywać, wprowadzać w błąd, poniżać, wykorzystywać niewiedzę rodzeństwa, „wpuszczać w maliny”, prowokować, wystawiać na pokusy i na niebezpieczne próby, narzucać rolę kozła ofiarnego. Repertuar jest nieskończony. Dziecko gra tak, jak mu rodzice pozwolą, a psycholog Eric Berne, twórca analizy transakcyjnej, wskazuje, że wyuczony w dzieciństwie model gry czy też transakcji człowiek przenosi potem do dorosłości i stara się grać podobnie. Dziecko uczy się rozgrywać również rodziców, wychwytuje ich upodobania, fobie, lęki i ulubione ścieżki postępowania. Dlatego bardzo szybko wie, co należy powiedzieć matce, a co trzeba przemilczeć w rozmowie z ojcem, na co ojciec odpowie zadowoleniem, a czego matka nie lubi, i odwrotnie. Młodsze dziecko lub to bardziej uległe albo podporządkowane może dlatego stawać się nieświadomą ofiarą zarówno relacji, jak i gier rodzinnych oraz transakcji, które starsze dziecko (lub to dynamiczniejsze) przeprowadza z rodzicami.
W rodzinach patchworkowych, gdzie więzów krwi pomiędzy dziećmi z różnych związków i opiekunami nie ma, gdzie relacje trzeba zbudować na różnym etapie rozwoju dziecka i nowego związku pokusa grania i rozgrywania różnych członków rodziny przeciwko sobie – na swoją korzyść – jest ogromna. Im mniej uwagi ze strony rodziców i opiekunów skierowanej na dzieci, im gorsza komunikacja i świadomość złożoności sytuacji, tym większa powstaje przestrzeń do tworzenia mechanizmów sprawcy i ofiary, manipulacji i wykorzystania, wampira i męczennika, w różnych obszarach relacji – pomiędzy dziećmi, pomiędzy dziećmi i dorosłymi oraz pomiędzy samymi dorosłymi.
Delegowanie do chorowania
Bolesne i początkowo trudne do zaakceptowania dla osoby, która przychodzi na terapię, jest odkrycie, że została w nieświadomym procesie delegowana do chorowania. Być może była dzieckiem najwrażliwszym albo najbardziej empatycznym, a może po prostu nielubianym lub wręcz znienawidzonym przez jednego z rodziców, a faworyzowanym przez drugiego? W rodzinie często rodzice walczą między sobą i mniej lub bardziej świadomie szukają sojuszników wśród dzieci, wybierają, które będą przez nich faworyzowane, a które uznawane za krnąbrne, nielubiane, a nawet odrzucane. Nie musimy dodawać, jaką to wyrządza im krzywdę – i tym faworyzowanym, i tym odrzucanym. Stają się w dorosłości, jeśli nie wampirami, to osobami uległymi, gotowymi przyjąć rolę ofiary.
Dorośli często nie chcą rozwiązywać swoich problemów, nie potrafią tego robić, sami bardzo często byli dziećmi z rodzin dysfunkcyjnych, a dziecko, ta niezapisana do pewnego stopnia karta, istota, dla której ojciec, matka i kreowana przez nich rzeczywistość jest całym światem, do którego dziecko podchodzi całkowicie ufnie i bezkrytycznie, może wypełniać różne role. Może być kozłem ofiarnym – przyszło na świat nie w porę, niechciane, sprawia kłopoty, nie śpi, źle się zachowuje, jest zbyt asertywne albo zbyt wycofane, jest inne niż wszyscy, a przede wszystkim nie spełnia oczekiwań rodziców, zawodzi matkę lub ojca. Może być niekiedy wyjątkowo empatyczne i synchronizuje się z rodzinnymi emocjami i problemami, bierze je na siebie i fizycznie, emocjonalnie lub psychiczne choruje. Niejako w zastępstwie tych, którzy chorzy są w istocie. Gdy z dzieckiem dzieje się coś niepokojącego, zawsze powinniśmy zaczynać terapię od rodziców i uzdrawiać rodzinę, ale tak się niestety dzieje bardzo rzadko. Łatwiej jest zaburzonym ludziom tkwiącym w dysfunkcyjnych lub wampirycznych relacjach powiedzieć, że to z krnąbrnym dzieckiem jest coś nie tak, a nie z ich relacją, osobowością i sposobem budowania komunikacji wewnątrz rodziny. Wampir i jego ofiara również powstają w rodzinie.
Zastępcze doświadczanie choroby poprzez kozła ofiarnego bywa również elementem rodzinnego procesu nieświadomości zbiorowej. Łatwiej wysłać dziecko na leczenie, niż samemu po nie świadomie sięgnąć, łatwiej leczyć ciało niż duszę, zwłaszcza kiedy nie jest to nasze ciało. W tym sensie delegowany do chorowania i leczenia członek rodziny nie tylko jest jej kozłem ofiarnym, ale nierzadko emisariuszem zmiany, który pomoże odkryć i uleczyć rodzinne traumy, odkryć tajemnice, dysfunkcje czy systemowe choroby, jak na przykład alkoholizm jednego z rodziców lub wampiryczne relacje pomiędzy członkami rodziny.
Dziecko jako powiernik
Dzieci bywają też delegowane do bycia powiernikiem i nierzadko stają się opiekunami ofiary wampira, osoby zależnej w związku, w którym jedno z rodziców przyjmuje rolę sprawcy, a drugie ofiary. Taki proces nazywamy parentyfikacją. Schemat odpowiedzialności za dorosłego tworzy się u dziecka, gdy któryś z dorosłych opiekunów jest chory, samotny, nieszczęśliwy, wykorzystywany i w efekcie cierpi na depresję, alkoholizm lub inne uzależnienie. Dziecko staje się wówczas odpowiedzialne za emocje i przeżycia rodzica lub opiekuna, dba o komfort psychiczny i fizyczny, lecz również z czasem staje się „najlepszą przyjaciółką” mamy, powiernikiem taty, kimś, kto zawsze wysłucha i zrozumie, rodzajem nieformalnego terapeuty, któremu można się wyżalić. Kimś, kto przytuli i zrozumie. Tymczasem dziecko wciąż jest dzieckiem i ma swoje odpowiednie do wieku potrzeby. To ono ma być napełnione miłością i zasobami – od materialnych po emocjonalne, psychiczne, edukacyjne. Ma być „budowane” dzięki wsparciu rodziców, wzmacniane, uczone dobrych nawyków i efektywnych sposobów radzenia sobie ze światem za lat kilka, gdy dorośnie. Trwałe poczucie wartości dziecka budowane jest dzięki miłości i wsparciu rodziców i środowiska, natomiast gdy budowane jest poprzez „usługi” świadczone na rzecz zagubionego, słabego, bezradnego rodzica, wówczas silna osobowość po prostu nie może się rozwinąć, gdyż potrzeby dziecka jako biorcy nie są zaspokajane. Aby móc w przyszłości dawać energię, miłość, przyjaźń, siłę i wymieniać się nimi z inną dorosłą osobą, trzeba w dzieciństwie otrzymywać zasoby i je brać, stopniowo ucząc się wymiany, odpowiedzialności, współzależności z innymi. W ciągu wydarzeń, gdy dziecko staje się przedwczesnym „dawcą”, daje ponad miarę, ponad swoje zasoby i, co gorsza, kształtuje swoje poczucie wartości jako opiekun dorosłych. Tworzy to głęboko uszkadzającą pętlę: „Aby mieć matkę lub ojca (opiekuna), którzy są dla mnie całym światem, muszę ich uratować i wtedy oni, uratowani, wsparci, wzmocnieni, dadzą mi miłość, której tak potrzebuję, wyposażą mnie w potrzebną siłę oraz milion innych zasobów potrzebnych do dobrego, bezpiecznego życia, ale teraz tego nie mają, gdyż są słabi. Dlatego muszę się bardzo postarać, aby ich uratować. Najwyraźniej dotąd starałem się (starałam się) za mało, gdyż wciąż są słabi”.
W tej dramatycznej grze uczestniczą również inne dzieci, czasem one także pełnią funkcję powierników, opiekunów, czasem są tylko kolejnym kłopotem dla starszego dziecka, które i tak ma na głowie chorą matkę. Czasem dzieci zmuszone są rywalizować o krótkie chwile zainteresowania opiekuna, o minimalne głaski i momenty lepszego samopoczucia dorosłego.
Dziecko, które kiedyś było parentyfikowane, urasta na gotową ofiarę, tego, kto zawsze weźmie na siebie zaległe zadania, wesprze szefa i połowę zespołu i który dla miłości jest gotów zrobić bardzo dużo. W zwodniczej pętli karmienia słabszych od siebie dorosłych utonie w nadziei, że w końcu zostanie pokochany, nagrodzony, przyjęty i będzie mógł stać się wreszcie tym dzieckiem, które dostaje, zamiast ciągle dawać, licząc że zostanie pokochany.
Zobacz informacje o książce:
Wolna i szczęśliwa. Jak wyzwolić się z toksycznego związku. Maciej Bennewicz, Anna Jera
Autorzy o swojej nowej publikacji mówią tak: Jak żyć szczęśliwie i stać się prawdziwie wolną? Pytanie to często zadają osoby w kryzysie podczas sesji terapeutycznej. W książce skupiliśmy się na sytuacji kobiet, gdyż to one najczęściej stają się ofiarami toksycznych relacji.
Przeżyć samotne święta
- Szczegóły
- Opublikowano: 05 grudzień 2022 05 grudzień 2022
Niestety od kiedy święto religijne stało się również świętem komercyjnym, nie sposób uciec od Bożego Narodzenia. Sklepy, wystawy, dekoracje, ulice – wszystko mieni się od lampek i bombek, wokół słychać kolędy, a my... mamy ochotę odizolować się od tego wszystkiego. Jak przetrwać świąteczny czas, gdy w ogóle nie czujemy owej „magii” Świąt?
Jak sprawić, by ludzie czuli się wyjątkowi?
- Szczegóły
- Redakcja Redakcja
- Opublikowano: 03 listopad 2021 03 listopad 2021
Nietrudno być miłą dla innych, tak naprawdę bardzo łatwo sprawić komuś radość. Oto kilka prostych sposobów na to, by ludzie wokół ciebie czuli się wyjątkowi.
Naukowcy potwierdzają – mężczyznom trudniej wyczytywać emocje z twarzy innych osób
- Szczegóły
- Opublikowano: 11 maj 2021 11 maj 2021
Naukowcy z Edinburgh University pokazali grupie mężczyzn i kobiet fotografie twarzy, a następne zapytali o emocje osoby na zdjęciu. W trakcie udzielania odpowiedzi, mózgi ankietowanych były skanowane, a czas odpowiedzi – mierzony.
Oddech, który pogłębia intymność z partnerem [ćwiczenie oddechowe]
- Szczegóły
- Redakcja Redakcja
- Opublikowano: 05 luty 2021 05 luty 2021
Świadomy oddech może być też pięknym narzędziem do pogłębienia bliskości w związku. Uwaga! To ćwiczenie, które przedstawiamy poniżej jest zdecydowanie dla kochających się, świadomych istot, które pragną jeszcze bardziej pogłębić swoją więź.
Tata też rodzic - ojcowie także pragną spędzać czas z dzieckiem, a nie tylko w pracy
- Szczegóły
- Opublikowano: 23 czerwiec 2020 23 czerwiec 2020
Dziecko to rewolucja w życiu pary. Konflikt na linii praca-dom dotyczy jednak nie tylko matek, które niejednokrotnie z bólem serca oddają dziecko do przedszkola z konieczności powrotu do pracy. Także ojcowie chcąc podołać obowiązkom związanym z wychowaniem dziecka i jednocześnie – zapewnić finansowe zabezpieczenie rodzinie, popadają w tego typu konflikty.
Sygnały wypalenia w miłości - uratuj swój związek zanim przestaniecie się kochać
- Szczegóły
- Opublikowano: 22 czerwiec 2020 22 czerwiec 2020
Odkochiwanie się to stopniowy proces rozluźniania relacji z partnerem. Nie koncentrujemy się już głównie na nim i na łączącym nas związku, a przenosimy swoją uwagę gdzie indziej. W momencie gdy nasze wspólne życie już trwa jakiś czas, pojawiły się dzieci, wspólny dobytek itd, warto być czujnym na pierwsze oznaki nadmiernego dystansu do partnera i zacząć jak najszybciej działać, by para znów zbliżyła się do siebie.
Przewrażliwione dziecko, któremu wszystko przeszkadza? A może dziecko wysoko wrażliwe?
- Szczegóły
- Redakcja Redakcja
- Opublikowano: 09 kwiecień 2020 09 kwiecień 2020
Wysoka wrażliwość to cecha dziedziczna, jednak dopiero stosunkowo niedawno wyciągnięta na światło dzienne. Wielu dorosłych odkrywa właśnie, że są wysoko wrażliwi i dzięki temu mogą zupełne inaczej spojrzeć na swoje relacje z otoczeniem i także na swoje dzieciństwo. Jak wygląda sprawa w przypadku wysoko wrażliwych dzieci?
Toksyczne nawyki w małżeństwie
- Szczegóły
- Opublikowano: 01 styczeń 2020 01 styczeń 2020
Zwykle badania dowodzą zdrowotnych korzyści jakie daje małżeństwo, których to nie odczuwają single. Tymczasem badanie przeprowadzone w 2005 roku pokazało, że osoby tkwiące w nieszczęśliwych małżeństwach mają gorsze zdrowie i przeżywają większy stres. W przypadku większości par nadzieją na poprawę jakości małżeństwa jest praca nad poprawieniem komunikacji w związku i praca nad zlikwidowaniem najgorszych nawyków. Przedstawiamy pięć z najbardziej popularnych z nich.
O czym rozmawiać przy świątecznym stole? Przewodnik po życzliwych świętach
- Szczegóły
- Redakcja Redakcja
- Opublikowano: 23 grudzień 2019 23 grudzień 2019
Zbliżające się Święta to czas spotkań w gronie rodzinnym. Niejednokrotnie ciarki przechodzą nas na myśl o tych samych pytaniach, jakie będą w nas kierowane, o tych samych, co roku poruszanych tematach (tych samych kłótniach, bądź tych samych tematach tabu). O czym zatem rozmawiać przy świątecznym stole?