"Być adwokatem swojego dziecka i stawać po jego stronie, być z nim w trudnych chwilach i uczyć odpowiedzialności. Być adwokatem – czyli nie chronić, nie głaskać, nie tłumaczyć się za dziecko, tylko stanąć po jego stronie niezależnie od okoliczności." O tym w jaki sposób bycie rodzicem-adwokatem zapewnia szczęśliwe dzieciństwo naszym pociechom, mówi Małgorzata Krawczak, trenerka rozwoju, coach ICF.

Beata Mąkolska, Wellnessday.eu: Być adwokatem swojego dziecka. Brzmi świetnie. Na czym to właściwie polega?

Małgorzata Krawczak, trenerka rozwoju, coach ICF: Adwokat jest po to, by stawać w czyjejś obronie. Osoba winna, czy nie, zadaniem adwokata jest jej bronić. Czasem chodzi o uniewinnienie, czasem chodzi o dostosowanie wymiaru kary do popełnionego czynu. Dzieci często robią rzeczy, które my, dorośli, uważamy za złe, za naganne, albo za akt nieposłuszeństwa. Jeżeli dziecko jest winne, stając w jego obronie mamy szansę zapewnić mu adekwatną karę oraz to, co najważniejsze - poczucie, że mimo tego, że zawiniło – nie skreślamy go, a dajemy okazję do poprawy, że błędy są po to, aby uczyć się umiejętnego postępowania w życiu.

byc-adwokatem-dziecka

BM: Jakiś przykład?

Małgorzata Krawczak: Dwóch chłopaków pobiło się na podwórku. Jeden z nich przybiega na skargę do swojej mamy i razem z nią idą do mamy „winnego” żaląc się, że jej dziecko przyłożyło „niewinnemu”. Druga strona analogicznie. I teraz możemy zareagować automatycznie, nakrzyczeć na własne dziecko, że po co zadaje się z tamtym dzieckiem, że ma swoje zabawki, że lepiej niech sobie znajdzie grzeczne dzieci do zabawy, albo najgorsze – "gdybyś był grzeczny, nikt by cię nie uderzył". Możemy też pójść do drugiej strony z pretensjami i z awanturą, gdyż moje dziecko jest grzeczne i padło ofiarą niesfornego smarkacza. A możemy także postąpić jak adwokat – przede wszystkim wysłuchać swojego dziecka, nie przyjmować z góry jako prawdziwych słów drugiej strony. Dobrze jest przeprowadzić konfrontację, zwłaszcza, jeżeli dwie strony przedstawiają zupełnie różne wersje. Jeżeli w ten sposób stoimy za dzieckiem,  nie usprawiedliwiamy, nie chowamy pod dywan złych wydarzeń, ale jesteśmy wsparciem. Gdy dziecko będzie musiało ponieść konsekwencje, zadaniem rodzica – adwokata jest dopilnować, aby nie były one zbyt duże w stosunku do popełnionego czynu, żeby winny nie został poszkodowany w odwecie. Być adwokatem – czyli nie chronić, nie głaskać, nie tłumaczyć się za dziecko, tylko stanąć po jego stronie niezależnie od okoliczności. I co dziecko wynosi z tych trzech różnych sytuacji? Z pierwszej (obarczenie naszego dziecka winą) – jestem zły, do niczego się nie nadaję, nikt nie jest ze mnie zadowolony. Z drugiej (obarczenie winą drugiego) – wszystko mi się zawsze upiecze, naiwni są ci dorośli. Z trzeciej (bycie adwokatem) – każde działanie ma swoje konsekwencje, ale nawet wtedy, kiedy muszę ponieść karę, mogę liczyć na wsparcie i wyrozumiałość. W jakie myślenie na przyszłość chcemy wyposażyć nasze dzieci?

 

BM: A co zrobić gdy dziecko kłamie?

Małgorzata Krawczak: A to zależy od tego, jakie dziecko. Jeżeli jest to kilkulatek, to ono przeważnie fantazjuje, kłamstwa zaczynają królować w wieku szkolnym, kiedy dzieci poznają tajniki manipulacji. Dlatego przede wszystkim odróżnijmy kłamstwo od fantazji dziecięcej. Fantazja dziecięca jest wtedy, gdy dziecko mówi nam, że zobaczyło królewnę na chodniku, albo że krasnoludek przyszedł i zabrał ciasteczko. Dziecko do pewnego wieku nie odróżnia rzeczywistości od świata wyobrażeń.

 

BM: Co wykorzystują producenci reklam, bezczelnie kierując przekaz do dzieci, które chłoną go jak „najprawdziwszą prawdę”, bo coś takiego jak „język reklamy” nic im nie mówi...

Małgorzata Krawczak: Właśnie. Mniej więcej około 5-6 roku życia, dziecko zaczyna rozróżniać świat fantazji od rzeczywistego. Jeżeli do tej pory żyło w swoim fajnym świecie, a my torpedowaliśmy te fantazje i burzyliśmy świat dziecka, to maluch czuje się niepewnie. A to, czego dziecko pragnie najbardziej, to właśnie poczucia bezpieczeństwa i „przerabia” swoje fantazje na kłamstwa. I robi to w sposób destrukcyjny dla siebie. Dziecko, które doświadczało ośmieszania z powodu nieistniejących krasnoludków, myśli o sobie, że rodzice „kochają w nim” to mówienie nieprawdy. Gdy zrozumie, że z tymi krasnoludkami to niekoniecznie prawdziwa sprawa, uruchamia się machina kłamstw, bo przecież za to „kochają” rodzice. Słowa: "mów prawdę" na nic się zdają, bo dziecko pamięta uczucia.

 

BM: Czyli lepiej wierzyć w tego krasnoludka?

Małgorzata Krawczak: Nie tyle wierzyć, bo przecież my wiemy, że krasnoludków nie ma, ale wykażmy się zainteresowaniem np. zapytajmy jak ten krasnoludek wygląda. Można też powiedzieć, że to są takie krasnoludki, które widzą tylko dzieci – wtedy dziecko nie będzie czuło się winne, że widziało tego krasnoludka. Jeżeli zaś powiemy brutalnie: „Co ty mi tu gadasz, nie ma krasnoludków” i tak będziemy reagować za każdym razem, to dziecko będzie się czuło zagrożone i później w trudnych sytuacjach, czując się winne, będzie szukało winowajcy poza sobą. Swoisty paradoks i dylemat dzieciństwa – nie rozróżniam prawdy od fikcji, nie wiem co jest co, dlatego gubię się w zeznaniach i kłamię. Potem przechodzi to w nawyk, a zmiana nawyków nie jest prosta. Wymaga najpierw uświadomienia sobie szkodliwości tego nawyku, następnie dużego zaangażowania oraz determinacji w proces zmiany, i co bardzo ważne – wsparcia najbliższych. Z moich obserwacji wynika, że to właśnie z tym ostatnim jest najgorzej.

 

BM: A kłamstwo typu: „To on zaczął!”, podczas gdy my widzieliśmy, że to nasze dziecko jako pierwsze „pacnęło” przeciwnika?

Małgorzata Krawczak: Przede wszystkim trzeba pamiętać, że to my swoim zachowaniem wpędzamy dziecko w kłamstwa. My najczęściej udowadniamy swoją postawą, że dziecko jest głupie czy złe. To powoduje wycofanie się do fikcji, do kłamstwa, dziecko uczy się manipulacji. Jeżeli jesteśmy rodzicem zawsze atakującym, to dziecko zaczyna od obrony: TO ON! -bo wie, że i tak straci, ale ten pierwszy zryw… Jeżeli jesteśmy rodzicem ślepo ufającym, to dziecko zaczyna od spektaklu: TO ON! - bo wie ile „ugra”.

 

BM: A tego uczy się już przede wszystkim od dorosłych.

Małgorzata Krawczak: Gdy dziecko kłamie, kręci, kombinuje, powinniśmy spojrzeć na siebie. Jakie pytania zadajemy dziecku? Jak je osądzamy? Czego od niego wymagamy? Rodzice ciągle pytają: „dlaczego to zrobiłeś albo nie zrobiłeś?”, a to jest pytanie, które zmusza do tłumaczenia się i wywołuje poczucie winy. Dziecko i tak szybko wywołuje w sobie poczucie winy, nawet gdy to rodzicom coś nie wychodzi, dziecko i tak uważa, że to jego wina. Pytając dziecko „dlaczego kłamiesz?”, w momencie, gdy chodzi o jego dziecięce fantazje, to jak cios w serce.

 

"Dwie różne sprawy: jedna z nich to człowiek, druga zaś to pewne postępowanie. Nie atakujmy dziecka tylko powiedzmy mu o swoich odczuciach względem danej sprawy."

 

kontynuacja wywiadu na drugiej stronie

 


 

 

BM: Dziecko wierzy w to, co mówimy.

Małgorzata Krawczak: Bezwarunkowo, z największym bólem, jeśli to są zarzuty i z największą radością, jeśli to są rzeczy budujące. Dlatego nie możemy mówić dziecku, że jest okropne, złe, niegrzeczne, niedobre i tak dalej. Ono to przyjmuje jako prawdę. Nie potrafi wyważyć słów, nie tłumaczy sobie – mama była zła, bo miała w pracy ciężki dzień i jeszcze stała godzinę w korku, więc dlatego tak powiedziała. Nie! Dziecko uważa, że skoro mama twierdzi, że jest okropne – to jest to prawda. A to nie dziecko jest okropne, tylko jego zachowanie. Dziecko jest ukoronowaniem rodzicielstwa, zachowanie dziecka jest sprawdzianem z tego właśnie rodzicielstwa. Dziecko jest kochane, jego zachowanie może być nawet naganne. Rolą rodzica jest wskazanie na tę różnicę. Nie traktujmy dziecka na równi z jego zachowaniem. To dwie różne sprawy: jedna z nich to człowiek, druga zaś to pewne postępowanie. Nie atakujmy dziecka tylko powiedzmy mu o swoich odczuciach względem danej sprawy.

Czyli zamiast "Znowu się spóźniłeś"

powiedzmy lepiej: "Martwię się, gdy nie przychodzisz na czas".

Zamiast: "Żadnej sprawy nie potrafisz porządnie załatwić!"

lepiej zapytajmy: "Co się takiego zdarzyło, że sprawa nie została załatwiona?"

Zamiast: "Na tobie nie mogę polegać!"

Lepiej wyrazić swoje uczucia: "Czułabym się lepiej, gdybym mogła mieć w tobie oparcie".

I to nie są czcze gadania. Od kilku lat stosuję to w relacjach z moimi córkami i działa, choć początki do łatwych wcale nie należały…

adwokat-dziecka

BM: Właśnie, to co mówimy do dziecka nie pozostaje bez wpływu na jego poczucie własnej wartości. Ale powróćmy do bójki naszych przykładowych chłopców. Jeden pacnął jako pierwszy. Co z karą?

Małgorzata Krawczak: Adwokat nie karze, skazuje sąd. Sądem w takiej sytuacji jest zdarzenie i okoliczności. My jako adwokat mamy doprowadzić do adekwatnego wymierzenia kary, jeżeli dany czyn karze podlega. Ważna jest konfrontacja i kolejność „wysłuchiwania”, czyli najpierw moje dziecko, następnie przeciwnik, potem konfrontacja i werdykt. I tu ciekawostka – najlepiej zapytać dzieci, jaka kara powinna być za ten czyn. My, jako adwokaci mamy dopilnować, aby nie doszło do nadużyć. I często okazuje się, że wystarczy przeprosić kolegę, podać mu rękę, zaproponować zabawę swoją zabawką. Pamiętajmy, że nie zawsze będzie jasne, kto jest winny. Może się okazać, że to nasze dziecko pierwsze uderzyło, ale zrobiło to dlatego, że inne wyrwało mu zabawkę. Wtedy dzieci powinny się przeprosić nawzajem, bo nie można zabierać cudzych rzeczy bez pozwolenia, ale i nie można bić innych. To zwykle nie są łatwe i przejrzyste sytuacje, tym bardziej powinniśmy być adwokatem swojego dziecka i stawać po jego stronie, być z nim w trudnych chwilach i uczyć odpowiedzialności.

 

BM: Czy to sposób na szczęśliwe dzieciństwo?

Małgorzata Krawczak: Rodzic w pozycji adwokata jest w stanie stworzyć bardzo fajne warunki do rozwoju, wysyła dziecku jasny sygnał, że bycie dzieckiem jest fajne, ale i bycie dorosłym także. Szczęśliwe dziecko, świadome tego, ze czasem swoje zachowanie trzeba poprawić, że za złe zachowanie są konsekwencje, (zresztą dobre zachowanie też ma swoje konsekwencje), zatem takie dziecko wyrasta na szczęśliwego dorosłego.

 

"Być adwokatem swojego dziecka i stawać po jego stronie, być z nim w trudnych chwilach i uczyć odpowiedzialności."

 

BM: Z byciem adwokatem kojarzy mi się jeszcze rozmowa: taka szczera, prawdziwa, pełna zaufania. W końcu adwokatowi ufamy, mówimy prawdę. Nie boimy się tego jak on nas oceni, ponieważ mamy świadomość, że to nasz adwokat – że zawsze stanie w naszej obronie.

Małgorzata Krawczak: Zdecydowanie zadaniem adwokata jest budowanie relacji, budowanie zaufania. To procentuje w przyszłości. Moim mentorem do spraw dzieci jest Janusz Korczak, który powiedział: „Dzieci nie są głupsze, ona mają tylko mniej doświadczenia.” Jak teraz spojrzymy na nasze dzieci?

 

BM: A jeżeli jakiś rodzic przegapił wczesne dzieciństwo i był raczej prokuratorem dla swojego dziecka przez długie lata. Czy jest już za późno na bycie adwokatem?

Małgorzata Krawczak: Adwokatem swojego dziecka najlepiej być od początku, choć wiadomo w okresie niemowlęcym nie ma jeszcze tylu dylematów i trudnych sytuacji. Jednakże od najwcześniejszych lat powinniśmy wysyłać sygnały dziecku, że się o nie troszczymy, że je kochamy, budować zaufanie, budować relacje oparte na miłości, a nie na ocenie i bezwzględnym posłuszeństwie. Gdy całe lata byliśmy dla dziecka prokuratorem, to w ciągu miesiąca nie zrobimy z siebie adwokata. Bycie prokuratorem to konsekwentne dowodzenie winy w celu skazania. Bycie adwokatem to konsekwentne dochodzenie prawdy w celu uniewinnienia. I choć nie zawsze dochodzi do skazania czy uniewinnienia, to zawsze dziecko będzie pamiętać, kim w danej sytuacji był rodzic. Życie to proces niekończących się zmian. Jak powiedział Albert Einstein – „Jedyną pewną rzeczą w życiu jest zmiana.” Jeżeli zmiana doprowadzi nas do porzucenia pozycji prokuratora na rzecz bycia adwokatem, to na pewno musimy liczyć się z tym, że egzaminem na aplikację adwokacką będzie odbudowanie zaufania wobec dziecka. Wtedy poczujemy na sobie zachowania prokuratorskie, z nas samych skopiowanie, ze strony swoich dzieci. Tu zalecam pokorę i konsekwentny, jasny przekaz: „Chcę stanąć po twojej stronie córko/synu. Powiedz, jak mogę zrobić to najlepiej i nie naśladuj mojego wcześniejszego postępowania. Już widzę, jak fatalnie to wyglądało.” I tu może pojawić się cała lawina stereotypów:  mnie tak wychowywano i nic mi nie brakuje…  / nie będę się gówniarzowi tłumaczyć…, jak dorośnie, to będzie robił, co będzie chciał… / teraz to przesadzają z tymi pomysłami na wychowanie… / dawniej to było nie do pomyślenia…  Tylko dawniej już minęło, dawniej nie było takiego dostępu do informacji, dawniej nie potrzebowaliśmy tyle troski, bo nie zdawaliśmy sobie sprawę z istnienia tylu zagrożeń. Skoro dawniej już minęło, to czas zająć się życiem tu i teraz. A jest to życie oparte o inne wartości. Zasłanianie twarzy stereotypami nie uchroni jej przed smutnymi, pełnymi żalu i pretensji spojrzeniami naszych dzieci.

 

 

O ekspercie

malgorzata-krawczak

Małgorzata Krawczak - certyfikowany coach, trener rozwoju emocjonalnego i motywacyjnego. Prowadzi warsztaty z zakresu procesu komunikacji z klientem.

Więcej >>

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


 

dziecko tez człowiek

Artykuł jest częścią akcji DZIECKO TEŻ CZŁOWIEK prowadzonej na portalu Wellnessday.eu w maju i czerwcu 2012. Akcja ma na celu zwrócenie uwagi na konieczność wychowania dziecka poprzez szacunek do niego i uznawanie odrębnej tożsamości dziecka.

 

PATRONAT HONOROWY NAD AKCJĄ OBJĄŁ

"Jestem przekonany, że prowadzona przez portal akcja spotka się z dużym zainteresowaniem, a wypowiedzi ekspertów pomogą wszystkim, którzy szukają pomocy w mądrym wychowaniu swoich pociech."

Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak

(zobacz pismo PDF >>)

 

 

Akcję wspierają:

 

gwp-logo-ok

 

 

Strona, na której aktualnie się znajdujesz używa plików cookies w celu poprawnego funkcjonowania. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień cookies w przeglądarce. Wiecej informacji na temat plikow cookies oraz jak je usunac zobacz strone o plikach cookie.

  Akceptuje pliki cookie na tej stronie.
wellnessday.eu