- Szczegóły
- Beata Mąkolska Beata Mąkolska
- Opublikowano: 05 lipiec 2016 05 lipiec 2016
Wiem, że nie powinnam była na to pozwolić... Wiem, że nie powinnam tak myśleć o sobie... Wiem, że to nie była moja wina.. Wiem, że papierosy szkodzą i że nie powinnam zajadać stresu... Wiem, że krzycząc na dzieci nie rozwiązuje problemu, tylko pogarszam sprawę....
Wiem, wiem, wiem........
Większość ludzi wie – co powinni, czego nie powinni, co im służy, co im nie służy. Nie każdy jednak umie odróżnić wiedzę prawdziwą od wpojonych przekonań.
Często przychodzą do mnie na konsultacje osoby, które nie potrafią sobie poradzić z ilością negatywnych myśli – przede wszystkim dotyczących ich własnej osoby. Postawa jaka im towarzyszy jest różna – jedni "wiedzą, że nie powinni się martwić", inni nic już nie wiedzą, ale "nie chcą już tak żyć". Druga postawa – paradoksalnie postawa zwątpienia w to, co dotychczas miało się sprawdzać – jest dobrym punktem wyjścia do zmiany. To moment, w którym życie tak dało nam w kość, albo okoliczności stały się tak uciążliwe, że człowiek zaczyna już wątpić. Choć może jeszcze nie wie co dalej - wie, że to co miało działać - nie działa. Taka postawa NAPRAWDĘ MOŻE BYĆ PRZEŁOMEM – przy którym otwieramy się na wiele możliwości, a przede wszystkim na pozytywną zmianę.
fot. Paulina Szymczak, zdjęcie nadesłane na konkurs "Piękno wokół nas" - można je obejrzeć w galerii portalu
Dlaczego czasem lepiej jest nie wiedzieć, niż wiedzieć co się powinno a co nie?
Gdy zaczynamy kwestionować nasze dotychczasowe przekonania, przejawiamy bardziej elastyczne podejście. Brnąć we wszystkie powinności i nie powinności, najczęściej związane z rolami jakie pełnimy, bądź WYOBRAŻENIEM na temat tego jak dają rolę mamy spełniać – oznacza poruszanie się nadal po dotychczasowych torach i to najczęściej z ogromnym poczuciem winy. Bo gdy Kasia wie, że nie powinna się objadać wieczorem, a wciąż to robi, to oprócz tego, że przybywa Kasi kilogramów, przybywa jej także poczucia winy, niewiary we własne siły i ogólnie negatywnie się to odbija na poczuciu własnej wartości. Dochodzi do punktu, w którym Kasia uważa, że skoro nie jest w stanie się powstrzymać przed wieczornym wyjadaniem z lodówki, to jakże ma być w stanie wychować swoje dzieci na mądre? Albo jak ma być szanowanym pracownikiem? Za kogo będzie ją uważał mąż jak jeszcze przytyje? Już wygląda jak wieloryb! Czy ktoś poważnie traktuje grubasów?
Pomijając już kwestie tego, od czego się tyje, a od czego nie, to SAMO MYŚLENIE w ten sposób bardzo ogranicza człowieka i podważa poczucie własnej wartości. Po co sobie jeszcze dokładać stresu?
"Wiem, że nie powinnam się tak złościć, ale...."
To magiczne "ale" na końcu zdania jest najlepszym dowodem na to, że dana osoba NIE JEST jeszcze w pełni gotowa na zmianę. Owe "ale" to dowód na to, że wciąż racjonalizujemy i usprawiedliwiamy nasze zachowania. "Wiem, że nie powinnam była tak wybuchnąć, ale ona naprawdę przesadziła z tym zachowaniem", albo "Wiem, że nie powinnam mówić mu, że jest idiotą, ale sama przyznaj – kto zachowuje się w ten sposób?" - czyż to, co stawiamy po takim"ale" nie jest właśnie usprawiedliwieniem naszego postępowania? Czyż nie udowadniamy sobie (i tym którzy słuchają) tego, że mimo wszystko nasze zachowanie było uzasadnione? Tak samo jest w przypadku działań negatywnych, które kierujemy do siebie: 'Wiem, że powinnam sobie odpuścić, ale nie potrafię", albo "wiem, że powinnam bardziej walczyć o swoje, ale nie chcę ich urazić"... i tak dalej, i tak dalej, mogłabym tutaj wiele przykładów wymieniać.
Zdecydowanie lepszą motywacją i determinacją wykazuje się osoba, która mówi: "Nie chcę się już tak złościć", albo "Złość stała się dla mnie problemem - nie wiem jak sobie z nią poradzić". Wtedy wiem, że rzeczywiście zaczynamy pracować - tym razem bez wymówek.
"Już nic nie wiem"
W momencie, w którym dochodzimy do punktu "już nic nie wiem" – zaczyna się robić naprawdę ciekawie. Osobiście bardzo lubię obserwować te przemiany u osób przychodzących na konsultacje – jest to moment zwątpienia i kwestionowania dotychczasowych przekonań, które często były naszym życiowym przewodnikiem (świadomie, bądź nie), ale z jakiegoś powodu się nie sprawdziły (w tym sensie, że nie czujemy się szczęśliwi w życiu). Właśnie wtedy, kwestionując wszystko, bądź większość z dotychczasowych przekonań, łatwiej jest odróżnić te przekonania, które nam służą, od tych, które nam nie służą i WYBRAĆ co z nimi dalej robimy. To bardzo ważna chwila, w którym moja rola, jako towarzysza po świecie zmiany, sprowadza się do wyczulenia danej osoby na sygnały jakie wysyła jej ciało, intuicja, serce (nazwijcie to jak chcecie). Bywa, że są to sygnały, które świadomie ignorujemy, bądź które nauczyliśmy się ignorować. Powody są różne – bardzo często czujemy, że coś nam nie służy, że lepiej w coś nie brnąć, ale... zaczynamy racjonalizować i te racjonalne argumenty przekładają się na nasz wybór. Bywa też, że racjonalizują osoby najbliższe, na których zdaniu nam zależy, którym ufamy, dlatego postępujemy tak, jak nam radzą. Bywa też, że mając w sobie wielkiego wojownika, zazwyczaj robimy odwrotnie, niż nam radzą – ot przekorna natura, każe nam działać inaczej, choć nie koniecznie z korzyścią dla siebie. Albo robimy tak, a nie inaczej, aby kogoś nie urazić...
Dla porównania...
Wyobraź sobie taką sytuację – jesteś w jakimś miejscu, w samym zgiełku. Załóżmy nawet, że wiesz o co Ci chodzi – wiesz dokąd chcesz dotrzeć. Jeżeli chcesz zwiedzić dany zabytek – pytasz o drogę do niego. Drogi mogą być różne – dzisiaj nawet GPS daje nam wybór czy chcemy np. najkrótszą trasę (w sensie najmniejszej odległości od celu) czy najszybszą (w sensie długości czasu jej pokonania). Dróg, żeby dotrzeć w dane miejsce jest mnóstwo, każda jest inna – zależy JAKIMI WARTOŚCIAMI się kierujesz, zależy CO JEST dla Ciebie ważne pod drodze. I teraz wyobraź sobie, że ktoś mówi Ci, że powinnaś dotrzeć na miejsce przed godziną siedemnastą. Inny – że powinnaś iść najdłuższą trasą, żeby docenić walory wszystkiego wokół. Ktoś inny mówi Ci, że powinnaś tutaj w ogóle przyjechać ze swoimi dziećmi. Inny – że powinnaś mieć wygodniejsze buty. Jeszcze inny – że w tym stroju nigdzie Cię nie wpuszczą....
Całe życie mnóstwo ludzi mówiło i będzie nam mówić co POWINNIŚMY, a czego NIE POWINNIŚMY. Czasem mają rację, czasem nie – każdy patrzy ze swojej perspektywy. Powtarzając "powinnam", "nie powinnam" najczęściej kopiujemy czyjeś przekonanie przyjmując je jako własne. Dlatego, punkt w którym mówisz sobie "już nic nie wiem", jest niezły – pod warunkiem, że pozwolisz sobie się zatrzymać i zapytać siebie, o co chodzi. Najczęściej naszym celem jest szczęście - niezależnie czy komuś chodzi o lepszą pracę, lepszy związek, lepsze relacje - tak naprawdę większość pragnień sprowadza się do szczęśliwego, satysfakcjonującego i sensownego życia. Nie osiągniemy własnego szczęścia realizując cudze rady. Dlatego warto się zatrzymać, zastanowić, czyje słowa powtarzamy, czyj sposób na życie odtwarzamy i gdzie w tym całym zgiełku jest Twoje serce. :)
Przeczytaj także:
Chcesz być bardziej asertywna? Miej swój punkt odniesienia
autorka:
Beata Mąkolska
Trenerka wellness, trenerka rozwoju osobistego (rozwoj-osobisty.info). Prowadzi warszaty i konsultacje oraz treningi indywidualne z zakresu radzenia sobie ze stresem i emocjami, a także budowania poczucia własnej wartości i komunikacji dla par. Współautorka książki „Coaching relacji ze sobą i bliskimi”