„No przecież nic się nie stało! Już nie płacz. O zobacz, samolot leci…”

 Jak często słyszymy takie słowa wypowiadane przez rodziców do swoich pociec na placach zabaw, w przedszkolach, sklepach. Kiedy dziecko się przewróci i płacze z bólu, lub kiedy inne dziecko zburzy jego babkę z piasku. Z perspektywy pokoju na świecie, czy gospodarki europejskiej faktycznie „nic się nie stało”, ale co naszego malucha obchodzi światowy pokój? On właśnie tu i teraz przeżywa dramat, a jego osobista mama to lekceważy. I jak tu nie płakać??

dziecko-tez-czuje

Tu i teraz

Dziecko jest najpiękniejszym przykładem teorii Gestalt, czyli jest „tu i teraz”. Eksploruje świat, doświadcza różnych zdarzeń i przeżywa emocje właśnie tu i właśnie teraz, i za nic ma sobie fakt, że „do wesela się zagoi”. Jeśli boli, to boli teraz, a ból wyraża poprzez płacz, dlaczego ma zatem śmiać się do kolorowej zabawki, czy zatykać się słodkim napojem, kiedy chce mu się płakać?

 

Lęki dziecka czy lęki dorosłego?

Czemu tak powszechne jest zaprzeczanie dziecięcym emocjom? Czemu opiekunowie za wszelką cenę chcą wyciszyć płacz dziecka, próbując odwracać jego uwagę od faktu zranienia lub o zgrozo, dyskredytując łzy stwierdzeniem w stylu „chłopaki nie płaczą”, „nie bądź beksą” itp.? Prawdopodobnie dlatego, że sami byli tak wychowywani i inaczej nie potrafią reagować. To po pierwsze, a po drugie, równie prawdopodobne dlatego, że płacz dziecka, szczególnie w miejscu publicznym, jest niewygodny, ściąga ludzkie spojrzenia, a czasem nawet komentarze. Dlatego opiekun woli jak najszybciej dziecko uciszyć, by uniknąć nieprzyjemnych uwag. Nieprzyjemnych dla kogo? Oczywiście dla dorosłego, bo dziecko nic sobie nie robi z opinii „obcych”. Dorosły boi się usłyszeć, że sobie nie radzi z własnym dzieckiem, że jest niekompetentny i nieprzygotowany do roli rodzica. Dlatego niestety zamiast dać dziecku wsparcie w trudnym momencie, dorzuca mu cierpień, bagatelizując wydarzenie i uczucia dziecka.

Czy więc opinia innych dorosłych, często obcych przechodniów, których mijamy pierwszy i ostatni raz w życiu, jest ważniejsza niż to, co dzieje się z naszym dzieckiem?

 

Nie czuć – czyli nauka ukrywania emocji

Ten sposób postępowania uczy dziecko ważnej rzeczy – nie należy okazywać emocji, głównie bólu, strachu i złości. A jeśli nie można ich okazywać, trzeba uczyć się je ukrywać, a najlepiej w ogóle ich nie mieć. Jeśli ten skrypt się dobrze utrwali, potrzeba w przyszłości wielu lat psychoterapii, by znów nauczyć się dostrzegać i wyrażać emocje.

 

Emocje po prostu są – nawet jeżeli im zaprzeczamy

Jednak emocje mają to do siebie, że są, nawet jeśli człowiek udaje, że ich nie ma i postanawia je ignorować. Dadzą o sobie znać, często w postaci objawów somatycznych, bo te, nie wiedzieć czemu, są społecznie bardziej dopuszczalne. Gdy mówimy o dzieciach, mogą być to takie objawy jak – nocne moczenie, nadmierny apetyt lub jego brak, zatwardzenie, problemy ze snem, bóle brzucha, wymioty i wiele innych. Wtedy rodzice pochylają się z troską nad swoimi dziećmi, biegają z nimi po lekarzach, podają leki, rehabilitują, godzinami przesiadują przy łóżeczku – wszystko po to, by maleństwo wyzdrowiało. A wystarczyło nie zaprzeczać emocjom…

 

Jak nie zaprzeczać emocjom? Co robić?

Nie zaprzeczać emocjom, czyli po pierwsze zauważyć sytuację. Gdy malec się przewróci i zbije kolano, to nie wmawiamy mu, że nic się nie stało, bo przecież fakty mówią same za siebie – się przewrócił i zbił kolano! Wystarczy prosty komunikat „widzę, że się przewróciłeś”. Po drugie, bądźmy przy naszym dziecku, dajmy mu czas i uwagę. Można dziecko przytulić, można pogłaskać, pocałować obolałe miejsce, bo nic tak nie goi ran, jak usta matki. Często tych kilka chwil wyciszenia w ramionach rodzica wystarcza, by z nową energią powrócić do zabawy. Jeśli ból jest zbyt duży i płacz się przedłuża, warto zapytać dziecko, czego tu i teraz potrzebuje, co możemy zrobić, by się lepiej poczuło. Możemy zaproponować odpoczynek, powrót do domu, zmianę aktywności, łyk wody. Dziecko zwykle z tego coś wybierze, a z czasem znajdzie swój ulubiony sposób na wyciszenie i szybko będzie regenerować siły nawet po ciężkim wypadku. W końcu jak to mówią – na dziecku goi się jak na psie.

 

Małe wielkie strachy

Podobnie jest z lękami. Gdy dziecko się czegoś boi, dorośli próbują tłumaczyć racjonalnie, że „nie ma się czego bać”, że „duże dzieci się nie boją”. Jednak dzieci tego nie kupują, bo z ich perspektywy właśnie jest powód do strachu, i same zapewnienie dorosłego, że nie, nic tu nie pomoże. Logika w tym przypadku nie działa. Czy my dorośli, nie przeżywamy lęku przed egzaminem, nową pracą czy pierwszą randką? A przecież racjonalnie to żaden powód do strachu. W takim wypadku warto poznać te strachy i lęki, porozmawiać o nich z dzieckiem, zaproponować, żeby je narysowało. Potem opowie nam o nich, może nada im imiona. Jak coś ma imię,  przestaje być obce, staje się bardziej znane, a tym samym mniej straszne. Dobrze jest też pytać dziecko, jak można mu pomóc, czego potrzebuje w danym momencie, żeby swój strach pokonać? Może zostawić zapalone światło, zaśpiewać piosenkę, czy przytulić ulubioną maskotkę? Postępując w ten sposób, dajemy dziecku wsparcie, nie lekceważąc jego uczuć, a także uczymy kreatywnych sposobów radzenia sobie z trudnymi emocjami.

 

Straszna złość

Złość to też emocja, jedna z pięciu podstawowych (obok radości, smutku, strachu i wstrętu), więc pojawia się często i u każdego, także małego dziecka. Wyrażana jest głównie płaczem i krzykiem, później także tupaniem nogami, czy waleniem pięściami. Podobnie jak w przypadku płaczu z bólu, rodzic zrobi wszystko, żeby atak złości jak najszybciej stłumić – tym szybciej, im w bardziej publicznym miejscu się znajduje. Tłumienie odbywa się zwykle na drodze przekupstwa lub zastraszania, ostatecznie fizycznej przemocy ( ten ostatni sposób jest prawem karany i najmniej skuteczny). Kiedy mamy do czynienia ze złością u dziecka, zacznijmy od przyjrzenia się sytuacji – co wzbudziło taką reakcję naszej pociechy, przykładając do niej dziecięcą miarę. Istotne jest zachowanie punktu widzenia dziecka, bo to co z naszej perspektywy jest błahostką, dla malca może być realną tragedią. Choć my wiemy, że babkę z piasku można natychmiast odbudować, maluch cierpi z powodu poniesionej straty, złości go, że ktoś zniweczył jego trud i wysiłek (czy my dorośli też tak nie mamy?). Czasami wystarczy powiedzieć „Widzę, że się złościsz. Też mi się to nie podoba, że tamten chłopiec popsuł twoją babkę. Jak mogę ci pomóc?”. W ten sposób dziecko otrzymuje komunikat, że złość to normalne uczucie, że reaguje adekwatnie do sytuacji (bo rodzicowi też to się nie podoba) i może liczyć na wsparcie swojego opiekuna, np. pomoc w odbudowie.

Złość nikogo nie krzywdzi. Krzywdzący może być sposób jej wyrażania.

 

Trzy kroki: zauważyć, nazwać, wyrazić

Gdy mówimy o dziecięcych emocjach, warto pamiętać o zasadzie trzech kroków – zauważyć, nazwać, wyrazić. Zauważając, że nasze dziecko coś przeżywa, dajemy mu czas i uwagę, czyli główny budulec relacji. Nasza spokojna, życzliwa reakcja „widzę twoje emocje, rozumiem je”, informuje dziecko o tym, że ludzie mają emocje i to normalne. Nazywając sytuacje i pojawiające się uczucia, uczymy dziecko rozróżniać emocje. Dobrze jest pokazywać cały koloryt uczuć, nie wrzucając wszystkiego do jednego wora zwanego popularnie „zdenerwowaniem”.

Ostatni krok to pomóc dziecku te emocje wyrazić, dając np. przyzwolenie na płacz „rozumiem, że cię boli, płacz jeśli ci to pomaga”. Większość dzieci uspokaja się szybciej, niż wtedy, gdy próbuje się je zagłuszyć.

Ważne jest też, by uczyć dziecko od początku konstruktywnych sposobów na wyrażanie emocji, np. prosty wierszyk „raz – dwa – trzy, jestem zły”.

Ta banalna rymowanka pozwala na rozładowanie wzbudzonej energii – liczenie, oraz zauważenie i nazwanie uczucia złości. Następnie szukamy wraz z dzieckiem sposobów na naprawienie sytuacji – plaster na zbite kolano, światło w korytarzu, czy odbudowa zniszczonej babki.

Gdy mały człowiek ma wsparcie w tym dużym, gdy duży widzi jego dramat i towarzyszy mu w jego przeżywaniu, mały nie potrzebuje histeryzować, by zyskać uwagę dużego.

 

 

 

 

O ekspercie:

 

Katarzyna Och-Augustyniak

Psycholog, ukończyła kurs terapii Gestalt, szkolenie z diagnozy klinicznej DSM-IV. Pracuje w Stowarzyszeniu „Nie Jesteś Sam”, współpracuje z Fundacją Koliber.

więcej o ekspercie >>

 

 



 

dziecko tez człowiek

Artykuł jest częścią akcji DZIECKO TEŻ CZŁOWIEK prowadzonej na portalu Wellnessday.eu w maju i czerwcu 2012. Akcja ma na celu zwrócenie uwagi na konieczność wychowania dziecka poprzez szacunek do niego i uznawanie odrębnej tożsamości dziecka.

PATRONAT HONOROWY NAD AKCJĄ OBJĄŁ

"Jestem przekonany, że prowadzona przez portal akcja spotka się z dużym zainteresowaniem, a wypowiedzi ekspertów pomogą wszystkim, którzy szukają pomocy w mądrym wychowaniu swoich pociech."

Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak

(zobacz pismo PDF >>)

Wiodące tematy:

poczucie wartosci dzieckabyc-adwokatem-swojego-dzieckadziecko i kultura

bajkoterapiaportale dla rodzicowzlosc dzieci

wychowanie dzieckaporadnik emocjonalnymetoda wyciszenia

odzywianie dzieckarola bajekakcja dziecko tez czlowiek

konkurs-kodeks-dobrego-rodzicabunt-dwulatkadieta-a-zachowanie-dziecka

Akcję wspierają:

 

gwp-logo-ok

Strona, na której aktualnie się znajdujesz używa plików cookies w celu poprawnego funkcjonowania. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień cookies w przeglądarce. Wiecej informacji na temat plikow cookies oraz jak je usunac zobacz strone o plikach cookie.

  Akceptuje pliki cookie na tej stronie.
wellnessday.eu