- Szczegóły
- Redakcja Redakcja
- Opublikowano: 25 maj 2016 25 maj 2016
W Polsce tuż po narodzeniu dziecko jest poddawane od razu różnym zabiegom medycznym - jeżeli nie tuż po narodzinach, to w pierwszej dobie życia. Większość z tych zabiegów wynika z przestrzegania przez personel medyczny procedur, a nie z rzeczywistych potrzeb czy zagrożeń związanych z danym, konkretnym dzieckiem.
Niestety nadal w ogromnej przewadze rodzice nie są pytani o zgodę na przeprowadzany zabieg - dziecko jest po prostu zabierane, bądź poddawane zabiegom niejako "przy okazji" zabiegów np. pielęgnacyjnych. Bardzo często rodzice dopiero z karty wypisu ze szpitala dowiadują się jakim zabiegom zostało poddane ich nowonarodzone dziecko, co tak naprawdę nie jest do końca zgodne z prawem. Zabiegów tych jest niemało i w większości przypadków są one niepotrzebne. Są też niestety szkodliwe, o czym już rodzice nie są w ogóle informowani, ponieważ zakłada się, że potencjalne korzyści (nawet jeżeli są one wątpliwie udokumentowane) są większe, niż skutki uboczne.
Dlatego jedyną metodą ochrony swojego dziecka w szpitalu przed zbędnymi i jakże często szkodliwymi standardowymi zabiegami jest WIEDZA rodziców na ten temat i ŚWIADOMA ODMOWA (najlepiej na piśmie) owych zabiegów.
W kolejnych artykułach przyjrzymy się różnym zabiegom - dziś o wstrzykiwaniu norodkom dużej ilości witaminy K.
W mass mediach (czyli mediach głównego nurtu, popularnych portalach parentingowych, kobiecych, medycznych a także gazetach dla kobiet w ciąży), znajdziecie informację o tym, jak to witamina K jest niezbędna, jak jej niedobór powoduje krwotoki i tak dalej. Generalnie – trudno zaprzeczyć tym funkcjom witaminy K, ani temu, że rzeczywiście jest ona potrzebna człowiekowi. Jednak czy jest potrzebna każdemu noworodkowi w ogromnej ilości zaraz po urodzeniu? Czy każdemu jest potrzebna w formie suplementacji przez kolejne trzy miesiące życia, jeżeli mama karmi małe piersią?
W pismach medycznych, pediatrycznych, a także u lekarzy otrzymacie informacje o zespołach ekspertów, które zalecają dawanie witaminy K noworodkom do trzeciego miesiąca życia – zwłaszcza tych karmionych piersią. Owe zespoły ekspertów z góry zakładają bowiem, że w mleku każdej matki jest zbyt mało witaminy K. Już tutaj należy się zastanowić nad tym krzywdzącym i uogólniającym "stwierdzeniem", tym bardziej, że mleka przecięnej polskiej matki jakoś się nie oddaje do badania pod kątem zawartości składników odżywczych.
Przyjrzyjmy się co dokładnie jest zalecane. Oto cytat z zaleceń ze strony: http://www.forumpediatryczne.pl/artykul/nowe-zalecenia-dotyczace-podawania-witaminy-k-u-noworodkow-i-niemowlat/5016.html której absolutnie nie polecamy jako źródła informacji, którą odradzamy. Cytat: "Autorzy zaleceń podkreślają znaczenie witaminy K w profilaktyce choroby krwotocznej noworodka - z tego powodu krótko po porodzie niezbędne jest podanie witaminy K każdemu noworodkowi, zarówno urodzonemu o czasie jak i urodzonemu przedwcześnie oraz należącemu do grup ryzyka. Nowością zaleceń ekspertów jest stwierdzenie, że niemowlęta karmione wyłącznie piersią mogą mieć niewystarczającą podaż witaminy K. Z tego powodu wprowadzono oficjalną rekomendację podawania doustnie małych dawek witaminy K wszystkim niemowlętom karmionym naturalnie, będącym w wieku od 2 tygodni do końca 3 miesiąca życia. [...] Dawka codzienna dla zdrowych niemowląt od 2 tygodnia życia to 25 MIKROGRAMÓW (czyli 0,025 miligrama). W chwili obecnej na naszym rynku farmaceutycznym istnieją preparaty zawierające dawki miligramowe (np. Vitacon zawierający 10 mg witaminy K w tabletce) oraz jeden preparat zawierający dawki mikrogramowe - Vita K w kroplach."
Przetłumaczmy z "lekarskiego" na nasze
Zwróćcie uwagę na podkreślone przez nas wyrazy – "każdemu noworodkowi", czyli także zdrowemu, jak i nie zdrowemu, słowem temu, który potrzebuje, nie potrzebuje, bądź co do którego nie wiadomo. Przy czym są jakieś grupy ryzyka, czyli można założyć, że lekarze wiedzą jakie noworodki można zaliczyć do grup ryzyka, które być może rzeczywiście będą potrzebowały tej witaminy, a mimo to – TEGO NIE ROBIĄ, podają wszystkim. To trochę tak, jakby oszacować, że 0,2 proc społeczeństwa znajduje się w grupie ryzyka raka jelita i kazać wyciąć jelita wszystkim ludziom. Drastyczny przykład? Jest analogiczny do powyższego z witaminą K! (Pomijając już fakt, że odpowiedzią współczesnej medycyny na jakiekolwiek choroby jest niemal zawsze chemia bądź amputacja).
Idziemy z przekładaniem z lekarskiego na nasze dalej. Fragment: "mogą mieć" – już dobitnie świadczy o tym, że mogą, ale nie muszą, czyli tak naprawdę my, eksperci nie wiemy czy Twoje dziecko potrzebuje czy nie, nie sprawdzamy tego, nie sprawdzamy mleka matek, nie sprawdzamy poziomu witaminy u Twojego dziecka. Słowem swoje rekomendacje opierają na jakiś mglistych przypuszczeniach. I znów analogicznie – to tak, jakby na początku roku szkolnego wywalić ze szkoły uczniów, których rodzice przyprowadzili do szkoły – bo mogą mieć problemy z nauką. Jeżeli zrobiłby tak jeden nauczyciel – pomyślelibyście, że wariat. Ale jeżeli będzie to "oficjalna rekomendacja" ministerstwa edukacji to już będzie brzmieć inaczej. A, że ministerstwo nigdy nie widziało Twojego dziecka, nie ma doświadczenia, a swoją wiedzę opiera na ulotkach reklamowych, to już szczegół. Absurdalne, prawda?
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze ("jeden preparat"). Jeszcze kilka lat temu witaminę K podawano tylko noworodkom z krwawieniami śródczaszkowymi. Ale ponieważ takich przypadków jest sporadyczna ilość, a pieniądze na patencie z witaminy K trzeba zarobić, należało rozszerzyć rynek. Rozszerzono więc na zdrowe dzieci, tak "na wszelki wypadek". To nie jest troska o zdrowie waszych dzieci - to zwykłe rozszerzanie rynku zbytu. A nadmiar witaminy K jest szkodliwy!
Także nikt nie sprawdza poziomu witaminy K u Twojego dziecka – z góry zakłada się, że dziecko ma niedobór, nawet jeżeli jest zdrowe, donoszone, a przyszła mama dbała o dużą ilość zielonych warzyw w diecie. Oficjalnie witamita K jest uznawana za bezpieczną i nietoksyczną – jednak jak długo jednak trwały badania nad jej toksycznością? Kto je sponsorował? Dlaczego mamy nagminnie skarżą się na występowanie kolek czy bólów brzuszka przy suplementacji witaminą K, przy czym objawy te ustępują po odstawieniu suplementu? Na te pytania Twój lekarz Tobie najprawdopodobniej nie odpowie, bo już przeczytał oficjalne rekomendacje w gazecie sponsorowanej przez firmę farmaceutyczną i uważa, że rozszerzył swoją wiedzę.
Najbardzej przekonującym jednak argumentem, że syntetyczne mieszanie w naturze nie jest dobrym pomysłem podsuwa Dr Suzanne Humphries, lekarz chorób wewnętrznych i nefrolog, z wieloletnim doświadczeniem.
Cytat z filmiku poniżej: Dopóki dzieci nie osiągną wieku 6 miesięcy, nie mają pełnej koagulacji - i jest ku temu szczególny powód.Tak jak dzieci nie są zaprogramowane na posiadanie stanów zapalnych, tak uważam, że mają nie mieć takiego poziomu koagulacji, jak dorośli.
Jeśli spojrzy się na rzekome "deficyty" koagulacji, jakie posiada noworodek, okazuje się, że nie chodzi tylko i wyłącznie o witaminę K. Sugeruję zatem sporo poczytać na ten temat i rozważyć czy lepiej podawać witaminę K - na przykład w kroplach, czy nie podawać jej wcale - co robi większość ludzi, których znam, którzy zainteresują się tematem. Jeżeli już się ją podaje, to w przypadku ekstremalnie dramatycznego porodu, ale...
Musicie zrozumieć, co mogą spowodować niektóre zabiegi medyczne wykonywane w trakcie porodu. Kiedy dziecko się rodzi, przeciska się przez bardzo wąski kanał, jest zatem bardzo mocno ściśnięte. Jego głowa jest ściskana, to swego rodzaju trauma dla ciała. Około 30% dzieci ma mikro krwotoki po porodzie naturalnym. Po tym, jak w większości społeczeństw zaciska się pępowinę, co jest problemem, ponieważ nie tylko odcina się noworodka od 40 % krwi, która należy do dziecka, ale również od komórek macierzystych, które mają potencjał wejścia do organizmu i naprawienia wszystkich szkód powstałych w mózgu czy innych częściach ciała. Jeżeli zagęści się krew - o ile dokładnie, dwa tysiące razy [przez wstrzyknięcie witaminy K – przyp red], czy jakoś tak - to jak to wpłynie na zdolność komórek macierzystych do dotarcia tam, gdzie powinny? Przez te czynniki związane z witaminą K, w miejscach w których wystąpiło krwawienie powstają skrzepy i przez to jest trudniej pozbyć się tego, niż kiedy się to zostawi w takim stanie [nie podając tej witaminy – przyp red]. Obawę stanowi zawsze ta zdecydowana mniejszość dzieci, u których może się rozwinąć krwotok wewnątrzczaszkowy, co może być problematyczne. Z uwagi na ten problem leczone są wszystkie dzieci.
Uważam zatem, że należy przyjrzeć się całemu spektrum przed udzieleniem zgody na zastrzyk. Powinna to być wasza osobista decyzja - po zapoznaniu się z informacjami na temat witaminy K, którą podaje się w US chyba od 1970 roku. Decyzja, z którą będzie się czuli komfortowo. Wcześniej tej witaminy nie podawano. Druga sprawa - jeżeli krzepnięcie krwi dziecka nie jest w pełni rozwinięte do wieku 6 miesięcy - jak długo wasz zastrzyk będzie działał? Nie jest to zatem w pełni logiczne podawać ogromny zastrzyk w pierwszym dniu życia, który nie chroni długo. Moim zdaniem kobiety w ciąży powinny spożywać tak dużo zieleli [w sensie - zielonych warzyw- przyp red] w czasie trwania całej ciąży, jak to tylko możliwe, ponieważ nie tylko zyskują witaminę K, która może być dostarczona dziecku w normalnych ilościach wedle potrzeb, ale również zyskują kwas foliowy, magnez i wiele innych minerałów, które są wymagane do rozwoju dziecka.
Od Redakcji: Gdyby materiał filmowy nie działał, bądź został usunięty - prosimy o powiadomienie na Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.